Klify – cuda natury z którymi Irlandia kojarzy się nierozerwalnie. Często widzimy je na widokówkach, są też scenerią dla komedii romantycznych. Kiedy jednak staniemy tam na własnych nogach widok zapiera dech w piersiach, także dosłownie bowiem najczęściej mocno wieje i trzeba uważać żeby nie być zwianym. Nie potrafię wysłowić jakie uczucia wzbudzają klify, nie tylko coś romantycznego, jeszcze jakaś bliżej niekreślona tęsknota, i ten bezkresny ocean…
Trochę inaczej sprawa ma się jeśli chodzi o plaże. Nie jest to kierunek dla ludzi spędzających wakacje w krajach gorących, nie jest też dla leniuchów wylegujących się całymi dniami w upalnym słońcu. Choć bywają niespodzianki, ostatnio Wyspy nawiedziły niespotykane upały… Mnie przydarzyło się podróżować po kilka dni wczesną wiosną i późnym latem po zachodniej części kraju a więc tej bardziej „irlandzkiej”. Nie mogło zabraknąć oczywiście najbardziej znanych klifów – Klify Moheru (Cliffs of Moher). Nasze drogi najczęściej wiodły wybrzeżem, więc zobaczyłem wiele różnorodnych plaż, były to plaże koralowe jak np. Carraroe Coral Beach. Zamiast piasku znajdziemy tam nie kawałeczki koralowców jak sugeruje to angielska nazwa lecz alg morskich. Dokładniej są to krasnorosty (czerwone algi) Lototamnia (Lithothamnium) z rzędu Corallinales. Inną niezwykłą i popularną plażą jest Fanore Beach o kolorze zbliżonym do pomarańczowego. Są też plaże „miejskie” trochę liczniej odwiedzane takie jak Silver Strand w mieście Galway.
Dla mnie, człowieka raczej północy niż gorących południowych kamieni była to wspaniała przygoda.
- Klify Moheru
- plaża Fanore
- Ballinskelligs
- Salthill, Galway
- Silver Strand, Galway
- Rossbeigh Beach
- Mannin Ballyconneely
- plaża koralowa Carraroe
- klify Skellig
- Watervill – kiedyś ulubione miejsce Chaplina na spędzanie wakacji
- Spiddal
Genialne zdjęcia Mirku!
Dzięki ale to raczej krajobraz Irlandii jest wspaniały, mojej inwencji nie było tak wiele… Jeszcze wiele materiału pozostało mi z tego kraju do opublikowania, zapraszam więc na moje blogi.